piątek, 28 września 2012

Rozdział 5

Mieliśmy spotkać się z Davidem w parku, tak więc wyszykowałam się i wyszłam z domu. Śmiać mi się chciało z tych 5 wariatów, jednak jak przypomnialam sobie o rozbitej wazie to az sie wzdrygnelam. 
Po chwili dotarlam juz do parku gdzie czekal na mnie David z bieknym bukietem roz.
- Jej ! Są sliczne ! Nie musiales.. - usmiechnelam sie i pocalowam Davida w policzek. Swoja droga David wygladal niesamowicie i w dodatku byl super ubrany. 
- To co najpierw lecimy do kina a potem.. - zamyslil sie David - a potem pojdziemy na dobrego drinka - powiedzial zadowolony ze swojego planu. 
Nie wiedzilismy na jaki film sie zdecydowac, dla mnie horror odpada, dla Davida oczywiscie romansidlo tez wiec droga kompromisu zdecydowalismy sie pojsc na bajke. 

Po bajce, tak jak wczesniej powiedzial David poszlismy do pobliskiego pubu na drinka. Czas lecial nam na rozmowach  o tym jak spedzimy wakacje, opowiadalismy sobie krotkie historie z naszego zycia, i ogolnie o pierdolach. Czulam ze mamy sie ku sobie, czulam to ze podobalam sie Davidowi. David byl wyluzowany, bezposredni, szramancki i zabawny. Krecilo mnie to, bylam tez juz po dwoch drinkach wiec bylam wyluzowana. Nagle zza moich plecow uslyszalam znajomy glos. Odwrocilam sie i kogo zobaczylam ?
- Eeej Malenkaaa !! - krzyczala Carmen. Popatrzylam na Davida i nie mial zaciekawej miny.
- Co tu robisz ? - zapytalysmy obie w tym samym momencie i parksnelysmy smiechem.
- David zaprosil mnie na.. - chcialam dokonczyc lecz Carmen mnie uprzedzila.
- Na randke ! Aah rozumiem czyli przeszkadzamy ? - zapytala na co troche sie zmieszalam i patrzylam na Davida zeby cos wymyslil lecz ten patrzyl na Carmen jak slup.
- Nie.. Nie przeszkadzacie - powiedzialam powoli.
- Bo my tu swietujemy wyjazd Jacoba ! - powiedziala Carmen. Razem z nia byl Jacob i jego dwaj kumple z ktorymi rowniez sie znalam.
- Jaki wyjazd ? - zapytalam.
- No Jacob jutro wyjezdza na caly miesiac ! - powiedziala Carmen a mnie nagle olsnilo.
- Jeeej ja zupelnie zapomnialam ! Moje malenstwo mnie juz jutro opuszcza ? - zrobilam smutna minke i poszlam przytulic mojego przyjaciela.
- No to jak idziemy tanczyc ? - zapytala Carmen po czym poszla w strone parkietu.
My za to usiedlismy wszyscy obok Davida i wszyscy razem swietnie sie bawilismy majac niezly ubaw z Carmen.


Bylam wykonczona ! Kazalam Jacobowi zaopiekowac sie Carmen a sama poszlam z Davidem w strone mojego domu.
- Swietnie sie bawilam ! - mowilam z przejeciem.
- Ja tez. Dziekuje za wszystko - odpowiedzial David ze szczerym usmiechem.
- Tak w ogole to powinnam Cie przeprosic. Nasza randka troche sie nie udala - powiedzialam.
- Jak nie udala ? Preciez bylo swietnie ! - David stanal na przeciwko mnie.
- Co robisz ? - zapytalam spogladajac na niego.
- Stoje - odpowiedzial spokojnie Dejv.
- Widze - powiedzialam z sarkazmem - a nie powinnismy isc ? - unioslam brwi.
- Hmm.. Isc nie ale biegnąć ? Czemu nie ! - zlapal mnie za reke i pociagnal, biegnac przed siebie.
- Dejv wariacie co ty robisz ? - zasmialam sie i dalej bieglam z Davidem trzymajac go za reke. Jak dobrze ze nie mialam szpilek, tylko wygodne buciki.
- Nie moge - zdyszana musialam sie zatrzymac. - Nie daruje Ci tego - powiedzialam sapiac jak glupia.
Dejv tylko smial sie pod nosem.
- Slabo z Twoja kondycja - powiedzial na co zmierzylam go z gory na dol.
- Oj juz dobrze nic juz nie mowie - powiedzial i zamknal usta co mnie rozbawilo. Stalismy w parku na oswietlonej alejce blisko Tamizy. Widok byl niesamowity ! Uwielbialam Londym poznym wieczorem, wszystko wydawalo sie takie magiczne, inne i piekne. Patrzylam na London Eye i na moment sie zamyslilam.
- O czym tak myslisz ? - zapytal Dejv lapiac mnie w talii. Czulam jego oddech, jego zapach a brzuchu motylki.
- A jak powiem ze mysle o tym samym co ty ? - zapytalam patrzac w jego oczy. David nie odpowiedzial juz nic tylko zblizyl usta do moich i zaczelismy sie calowac.


No i jak ? Co prawda chlopakow w tym rozdziale nie bylo ale w nastpenych rozdzialach bede pojawiac sie juz czesciej ! ;)
Za to wstawie wam cos na oko :D


Zayn Malik
Zayn jest taki idealny, ze prawie nie realny !  

Tak sie zastanawiam czy mnie do reszty nie poyebalo ! Do tej pory nie mialam jakis swoich idoli a teraz ? o_O
Wielbie facetów z One Direction ;D Są poprostu idealni, no ja nie wiem jak tak mozna !

środa, 26 września 2012

Rozdział 4

Następnego dnia byłam umowiona z Davidem. Na samą myśl o tym chciało mi się latać przez moje motylki w brzuchu. Od rana zaczelam sie szykowac, taty w domu nie bylo wiec puscilam sobie glosną muzyke i zaczelam sprzatac w domu. Nie ma to jak sprzatanie podczas glosnej muzyki poprostu - me gusta ;D
Zdawalo mi sie ze slyszalam dzwonek do drzwi, przysluchalam sie lekko ale nic nie slyszalam i dalej scieralam kurze. Jednak po chwili znowu uslyszalam dzwonek wiec poszlam zobaczyc kogo znowu tam niesie. Otworzylam drzwi i znowu zobaczylam pieciu chlopakow.
- Hej - usmiechneli sie wszyscy. Wygladali uroczo.
- No czesc. wejdzcie - usmiechnelam sie i otworzylam szeroko drzwi.
- Do twarzy Ci z tą szmatką - powiedzial jeden z nich na co inni parskneli smiechem. Pff tez mi cos..
- To jest szmatka do scierania kurzu - zmierzylam go z gory na dol wscieklym wzrokiem.
- My przepraszamy za naszego kolege  - powiedzial ten uroczy blondyn.
- On jest czasem nierozgarniety - loczek poczochral Nialla po wlosach.
- Ja nie chialem powiedziec nic zlego ! - zaczal sie tlumaczyc.
- Oj juz dobrze, sie nie tlumacz - zasmialam sie i rzucilam w niego szmatka ktora byla mi do twarzy - w zamian za to mozesz pomoc - zasmialam sie i siegnelam po telefon chcac poinformowac tate ze chlopaki juz sa.
Niall zabral sie za scieranie kurzy a ja sciszylam muzyke i patrzylam jak moi goscie znowu zaczeli sie wydurniac.
- Wy tak zawsze - zaczelam sie smiac.
- Skadże - powiedział chlopak z najciemniejsza karnacja Zayn.
- Prawie zawsze - wyszczerzyl sie loczek.
- No okej niech bedzie - pokiwalam glowa - a tak wlasciwie to co was sprowadza do mojego taty ? - zapytalam i nastala cisza. Chlopaki patrzeli na siebie a potem na mnie.
- A tak sobie spiewamy troszke - zaczal Louis.
- Jestescie zespolem ? - zapytalam.
- Tak sie sklada - odpowiedzial loczek.
- A takim dosc znanym czy nie ? - zapytalam z ciekawosci.
- No jak nas nie znasz to pewnie dosc nie znanym - powiedzial Louis i znowu nastala cisza.
Po chwili loczek wybuchnal smiechem bo dopiero teraz zorientowal sie ze Niall sciera kurze.
Zayn chodzil po calym domu grzebiac w szafkach patrzac co jest w lodowce i zagladac do kazdego pokoju.
Louis i Harry zaczeli tanczyc WTF czy to w ogole mozna nazwac tancem ? Liam zaczal nagrywac chlopakow a ja nie moglam wyrobic ze smiechu.
Nagle ktos zlapal mnie za plecy i obrocil w swoja strone. To byl Haroldzik ktory szalal i wywijal swoja bujna czupryna we wszystkie strony takze w ogole nie widzialam jego twarzy.
Harry wzial mnie w obroty i zaczelam swirowac razem z nim. Za chwile jednak Harrego nieco ponioslo i poczulam ze trace grunt pod nogami.
- Harry wariacie pusc mnie ! - smialam sie i krzyczalam na Harrego zeby w koncu mnie puscil ale ten za to bawil sie w najlepsze.
Za chwile wymyslili ze Harry zlapie mnie za nogi a Louis za rece i beda mnie 'huziac'.
Mnie nei bylo do smiechu, protestowalam i rzucalam sie tak zeby nie mogli mnie zlapac ale na nic to nie dalo. Co ja biedna moglam zrobic kiedy bylam osaczona przez 5 facetow ? o_O
-Okej Tiara teraz to się przygotuj ! - zasmial sie Louis.
- 5 ! 4 ! 3 ! - zaczeli wyliczac chloopaki a ja modlilam sie w duchu zeby nie rzucili mnie na podloge, zeby tylko dobrze mnie 'rzucili'. Zdazylam wykrzyczec z siebie: Ja chcę żyyyć !!!
- 1 ! 0 ! - zamknelam oczy i czulam jak frune na kanape jednoczesnie uderzajac o cos noga. Pierwsze co, to syknelam z bolu.
- Tiara nic Ci sie nie stalo ?? - zapytal Liam po czym wszyscy do mnei podbiegli.
- Mi nie ale za to waza poszla sie jeba.. tzn.. wasa sie stukla - powiedzialam powoli lapiac sie za bolaca noge.
- Noga Cię nie boli ? Nic Ci nie jest ? - zapytal Harry.
- Wy zawsze macie takie durne pomysly - powiedzial opiekunczy Liam.
- Naprawde chlopaki nic mi nie jest, gorzej mnie martwi ta waza. - odpowiedzialam.
- Przeciez to jakis stary wazon - powiedzial Zayn na co zaczelam sie smiac.
- Stary to on jest i to na pewno ! W dodatku bardzo wartosciowy.. Tata mnie po prostu zabije.. - powiedzialam nieco zmartwiona.
Poszlam po zmiotke i szufelke zeby posprzatac. Chlopaki siedzieli tym razem grzecznie w salonie i nie mowili nic. Patrzylam na kazdego z nich i smialam sie pod nosem.
- Wygladacie jak banda skazancow - zasmialam sie tym razem glosniej.
- Glupio wyszlo.. - powiedzial Louis.
- My odkupimy tą waze - dodal Harry.
- Przestancie juz ok ? Stalo sie, trudno. Ojczulek bedzie musial to jakos przezyc - usmiechnelam sie sama nie wierzac do konca w swoje slowa.
Nagle uslyszalam jak ktos otwiera drzwi. W panice szybko wlozylam potluczona waze do worka na smieci i pobieglam do gory. Nie mialam co z tym zrobic wiec wsadzilam pod swoje lozko.
Zeszlam na dol a tata gadal juz z chlopakami.
- Hej tata - usmiechnelam sie a Niall po kryjomu pokazal mi kciuka w gore. Zasmialam sie lekko i poszlam zrobic sobie cos do jedzenia, w koncu nic dzis nie jadlam..



Rozdzial troche krotki ale postaram sie niedlugo dodac cos dluzszego. Jezeli wchodzicie na bloga to porsze was o to zebyscie zostawily po sobie jakis slad w postaci komentarza - to mnie bedzie bardziej motywowalo do pisania ;)

piątek, 21 września 2012

Rozdział 3

Obudziłam się z wielkim pragnieniem.
- Piiić - powiedziałam sama do siebie i z wielkim trudem wstałam.
- Tiara zamknij sie - powiedziala przykrywajac sie kolda Carmen. Skrzywilam sie tylko i zeszlam na dol po coś do picia.
- No proszę kogo ja tu widzę - powiedział tata pijac swoja poranna kawe.
- We wlasnej osobie - odpowiedzialam.
- Chyba bede musial wprowadzic wieszka dyscypline - tata poatrzyl na mnie unoszac brwi.
- Tata no coś Ty - dałam mu buziaka w policzek po czym duszkiem wypilam napoj ktory nalalam sobie do kubka.
- Aż tak suszy ? Ile wypilas ? - zapytal tata.
- Lepiej o to nie pytaj.. Ale nie musisz sie martwic, alkoholiczka nie jestem - zasmialam sie - z brzuchem tez do Ciebie nie przyjde - powiedziam kierujac sie do góry.
- No ja mam nadzieję ! - krzyknal tata.
Weszłam do pokoju z butelka wody i dla mnie i dla mojej przyjaciolki. Wsunelam sie pod koldre na co znou uslyszalam oburzenie Carmen.
- Jestes nienormalna - powiedzialam i odwrocilam sie do niej 'dupa'.
Prawie zasypialam kiedy nagle Carmen zerwala sie z lozka jak poparzona.
- Która godzina ?! - zapytala goraczkujac sie.
- Nie wiem - mowilam polprzytomna.
- No kurcze, gdzie jest moj telefon - denerwowala sie Carmen przeszukajc caly moj pokoj.
- Kurde to juz po 7 ! Ja o 8.30 mam rozmowe o prace - mowila z przejeciem.
Usiadlam na lozku. Pierwszy raz widzialam, zeby Carmen sie tak czyms przejmowala.
- Idziesz na rozmowe do Vivienne Westwood ? - zachwycilam sie.
- Ona jest najlepsza ! Na razie mogę byc tylko asystentka ale trzymaj za mnie kciuki. Mocno ! Wkrotce bede na szczycie - powiedziala zadziornie Carmen i wyszla. Z zacisnietymi piesciami ponownie zasnelam.

Obudziło mnie szczekanie Ashmira. Otworzylam oczy , w glowie jeszcze bebnilo mi od wczorajszej glosnej muzyki. Wstalam i poszlam do lazienki przemyc twarz i doprowadzic sie troche do porzadku.
Popatrzylam w lustro i wygladalam jak siedem nieszczesc. Po chwili jednak cos sobie przypomnialam i zamarlam.
'Czy ja naprawde calowalam sie z Davidem?' zadalam sobie to pytanie i nie wiedzialam co o tym myslec..
Próbowalam o tym nie myslec lecz co chwile przypominaly mi sie nowe obrazy z wczorajszej imprezy.
Okej stało sie, kto wie moze cos z tego wyjdzie ? Nie martwiac sie, ani zbytno nie cieszyc myslalam nad pracą Carmen. 'Zeby tylko jej sie udalo'..
Zadzwonilam do niej ale miala wylaczony telefon, byla juz godzina 12 wiec powinna byc juz po tej calej rozmowie.
Ogarnieta, umyta i ubrana jak nalezy poszlam na dol zjesc sniadanie. Mdlilo mnie na widk jedzenia, ale ze to sniadanie, najwazniejszy posilek dnia musialam cos zjesc.
Zastanawialam sie co dalej robic.. Psinka krecila mi sie kolo nog, chyba chcial juz wyjsc na spacer. Postanowilam od razu pojsc do Jacoba.
- No dobra Ashmirku idziemy, ale badz grzeczny - mowilam - i nie slin sie tak - popatrzylam na mojego psa z lekkim obrzydzeniem.
Otworzylam drzwi a tam niespodzianka.
Przed drzwiami stalo 5 chlopakow, nieco zdziwionych, oni patrzyli na mnie a ja na nich z dziwnymi minami.
- Hej - powiedzial jeden z nich.
- Czesc - odpowiedzialam mierzac chlopaka z gory na dol. Za chwile jednak znowu sie odezwalam.
- Slucham ? Do kogo przyszliscie ?
- Do Pana Johnatana przyszlismy - odpowiedzial inny.
- W tym problem, że go nie ma ale ok wejdzcie - powiedzialam i zaprosilam chlopakow do srodka.
- Ashmir ! Wracaj tu ! - zawolalam psiaka na co niechetnie przyszedl.
- Poczekajcie chwile, zadzwonie do taty - powiedzialam i wyjelam telefon.
- Calkiem niezla - powiedzial jeden z chlopakow.
- I chyba nie wie kim jestesmy - powiedzial drugi szeptem.
- Albo sprytnie udaje - dodal inny.
Ja tymczasem rozmawialam z tata przez telefon.
- Okej tata mówi, że zaraz będzie więc wchodźcie, macie sie rozgościć - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
Chłopaki rozsiedli się w salonie, dwóch się ze sobą kłóciło a pozostali śmiali się z nich.
- Niall bo Ty zawsze chcesz usiąść tam gdzie ja - powiedział jeden z nich, blondyn.
'Hmm.. całkiem niezły' pomyślałam.
- Chłopaki wiochy nie róbcie - powiedział chłopak z dłuższymi, kręconymi włosami.
-Zapoznajmy naszą nową koleżankę - szczerzył się jeden z nich, i wszyscy znowu patrzyli na mnie.
Ja stałam w progu i lekko się uśmiechałam słuchając o czym gadają. Zachowywali się jak małe dzieci, ale widać było że się bardzo lubią.
- No nie stój tak, siadaj - powiedział blondyn.
- My nie gryziemy - wyszczerzył się ten 'szczerzący' :D
- Tobie Niall bym nie ufał z tym nie gryzieniem - powiedzial najcichszy do tej pory chłopak na co wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
- Ej no cicho już - powiedział znowu ten 'uroczy' chłopak - dajmy dojść do głosu.. eee.. właśnie. Jak Ci na imię ? - zapytał.
- Tiara - uśmiechnęłam się.
- Dość nietypowe - powiedział cichy chłopak.
- Ja jestem Louis - powiedzial uroczy - koło mnie siedzi Niall - wskazał na blondyna który ciągle się uśmiechał.
- Ja jestem Harry - powiedzial chlopak z kreconymi wlosami.
- Zayn - usmiechnal sie chlopak o zajwiskowo ciemnych oczach i ciemnej karnacji.
- Liam - powiedzial w koncu najcichszy chłopak.
Uslyszalam jak tata wchodzi do domu, Ashmir od razu zaczal szczekac.
- Czesc tata ! Masz gosci - usmiechnelam sie do chlopakow.
- Tak wiem. Chlopaki bardzo was przepraszam - krzyczal tata w progu - a to jest moja córka Tiara. Poznaliscie sie ? - zapytal.
- Mielismy tą przyjemnosc - odpowiedzial szarmancko chlopak w lokach co mi sie bardzo spodobalo. Innym niestety nie bo od razu zaczeli z niego szydzic.
'Dzieciaki; pomyslalam i zapielam Ashmira na smyczy.
- Okej, miło was było poznac, ale juz musze uciekac. - powiedzial po czym pozegnalam sie z chlopakami.
- Mam nadzieje ze wrocisz dzis wczesniej - powiedzial tata na co przekrecilam oczami.
- Tak tato. Ide tylko do Jacoba - powiedzial i wyszlam z domu.

Gdy byłam juz u mojego przyjaciela, mówiłam mu o wczorajszej imprezie. Mówiłam jak dobrze sie bawiłam, ile osób było, nie pomijajac oczywiscie faktu ze cale impreze spedzilam w towarzystwie Davida. Na koncu wspomnialam Jacobowi o tym ze calowalam sie z Davidem.
- Glupia jestes - podsumowal mnie moj przyjaciel.
- Czemu ? - zdziwilam sie.
- Się całujesz z facetami, nachlana - skrzywil sie Jacob.
- Oj wyluzuj - zasmialam sie - nie badz taki dretwy - podsumowal go i dalam mu kuksanca w ramie.
- Zaczynasz gadac jak Carmen - powiedzial Jacob.
- A ty masz chyba dzis muchy w nosie - skrzywilam sie - ubieraj sie, idziemy na lody - powiedzialam i wstalam ciagnac za soba Jacoba.
Szlismy przez park, spuscilam ze smyczy Asmira na co ten uradowany biegal jak szalony po calym parku.
Gadalismy o roznych rzeczach, w miedzyczasie zadzwonil moj telefon. Dzwonila Carme.
- No hej - powiedzialam do sluchawki na co uslyszalam glosny pisk. Odsunelam telefon od uszu, zeby nie ogluchnac.
- Dostalam sie ! Dostalam sie !!!! Aaaa czaisz ??! Jena !! Jestem taka szczesliwa !! - darla sie w nieboglosy. Zaczelam sie cieszyc razem z nia.
- To przyjdz do nas, dostaniesz przyzwotia porcje lodow w nagrode - powiedzial do przyjaciolki umawiajac sie z nia w Parku Św. Jakuba.
Reszte dnia spedzilam ze swoimi przyjaciolmi cieszac sie ze szczescia Carmen.


I jest 3 rozdzial ;) Tak jak obiecalam pojawili sie chłopaki ;D

środa, 19 września 2012

Rozdział 2

Po całym dniu szykowania się na imprezę w końcu byłam gotowa. 
Poprawiłam jeszcze w lusterku ostatni raz swój makijaż i wyszłam przed dom gdzie czekała już zamówiona taxówka. 
- Do rockwell restaurant poproszę - uśmiechnęłam się do taxówkarza i pojechaliśmy w wybranym przeze mnie kierunku.
Taxówkarz siedział cicho, nie odzywał się nic a mi było to nawet na rękę. Zastanawiałam się co będe robić przez wakacje, z tego co mi wiadomo tata nie zabukował biletów na żadną wycieczkę więc moje wakacje były pod wielkim znakiem zapytania. Po 15 minutach byłam już pod Rockwell. 
Zapłaciłam po czym wyszłam z taxówki i ujrzałam multum ludzi ! Była tu połowa mojej szkoły, część ludzi poznawałam z widzenia, niektórych znałam osobiście. Stałam przed wejściem i wzrokiem szukałam Carmen ale nigdzie jej nie widziałam. Stanełam w kolejce, każdy musiał podać swoje imię i nazwisko po czym dwóch ochroniarzy patrzyło na listę czy aby na pewno osoba jest zaproszona. Weszłam na szczęście bez zadnych problemów. Muzyka była głośna, w środku był tłok i z trudem przedostałam się do baru.
Pod barem siedzieli moi znajomi z klasy więc nie byłam sama. Zamówiłam sobie drinka i wszyscy pogrążyliśmy się w rozmowie na temat imprezy. Wszyscy byli zachwyceni, nie powiem mi tez sie bardzo podobało. Po 15 minutach zniecierpliwiona poszłam szukać swojej przyjaciółki. W końcu ją dostrzegłam, siedziała razem z Joem i jego kumplami również przystojnymi jak On. Podeszłam więc i się przywitałam.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz - uśmiechnęła się Carmen.
- Co tak stoisz, siadaj ! - krzyknął Joe i zrobił mi miejsce obok siebie.
- Oficjalne rozpoczęcie już było ? - zapytałam Joego.
- Jedna która o tym pomyślała ! - zaśmial się Joe - wychodzę za 5 minut, wtedy mam nadzieję że wszyscy już będą  - powiedział Joe - więc na rozluźnienie Moi drodzy - wstał Joe - do dna ! - i wszyscy podniesli swoje drinki do góry po czym kazdy 'do dna' wypil. Siedzilismy i gadalismy impreza powoli się rozkręcała więc Joe poszedł przemówić do tłumu ;) Był wyluzowany i zabawny do tego mega przystojny co bardzo podobało się Carmen no i oczywiscie nie tylko jej. Widziałam jak połowa dziewczyn ślini się na sam jego widok. 
Po przemowie Joego poleciała głośna muzyka i wszyscy poszliśmy na parkiet. Po paru hitach przy których nie dało się nie tańczyć razem z Carmen i Joem wrócilismy do swojego stolika. Znowu zamówiliśmy sobie drinka i znowu duszkiem go wypiliśmy. Nagle ktoś objął mnie od tyłu w pasie na co szybko odwróciłam głowę.
Ucieszyłam się gdy zobaczyłam Davida - O cześć ! - krzyknęłam, bo inaczej rozmawiać się nie dało - po czym przytuliłam się do Niego. Alkohol już na mnie działał, lekko wirowało mi w głowie. Ale nie przeszkadzało mi to, czułam się dobrze i byłam bardzo wyluzowana. Carmen uśmiechnęła się do mnie, puściła oczko, złapała Joego za rękę i poszli wariować na parkiet.
- Ślicznie wyglądasz - mówił David. Zaskoczył mnie. Wydawało mi się, że jest nieśmiały. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć więc złapałam go za rękę i ruszyłam w stronę parkietu.
- Ale ja nie umiem tańczyć ! - zaśmiał się David.
- Nie świruj tylko chodź - powiedziałam i resztę imprezy znakomicie sie bawiłam w towarzystwie Davida.


Zmęczona, cała mokra i pijana usiadłam do stolika. Popatrzyłam na telefon. 5 nieodebranych połączeń od taty ! Fuck zapomnialam mu napisac, że jestem na imprezie ! Szybko złapałam za telefon, wzięłam torebke do ręki i wyszłam na zewnątrz.
- Halo tato ? - zapytałam do słuchawki.
- Halo ? Tiara ? - usłyszałam tate.
- Jestem na imprezie zapomniałam Ci powiedzieć - mówiłam z trudem bo język mi się plątał.
- Okeeej - mówił tata zaspanym głosem.
- Nie musisz się martwić papa - powiedziałam i rozłączyłam się. Jak dobrze, że miałam spoko tatę.
W uszach mi bębniło od głośniej muzyki, lekki wiaterek był przyjemny dla mojego rozgrzanego ciała.
- Tu jesteś ! - wyszedł David - wszędzie Cię szukam. Nie jest Ci zimno ? - zapytał czule.
- Jest mi gorąco ! - zaśmiałam się. - Pozatym już się chyba zwijam do domu - powiedziałam a w tym momencie wyszła Carmen Joe i jego koledzy. Carmen była uwieszona na szyji Joe i śmiała się jak głupia. Cóż się dziwić.. była pijana !
- Carmen ja już idę do domu, idziesz ze mną ? - zapytał i błagałam w duchu żeby się zgodziła. W tym stanie nie mogłam jej zostawić na pastwe Joego.
- Joe odprowadzisz nas ? - zapytała Carmen.
- Niestety nie mogę, musze tu być do zakończenia imprezy - powiedział Joe.
- Ja was odprowadzę - powiedział David po czym Carmen wybuchła śmiechem.
- Nie przejmuj się - usmiechnęłam się do Davida, wzięłam Carmen pod rękę pożegnaliśmy się ze wszystkimi i poszliśmy.
Przez całą drogę moja przyjaciółka świrowała, jej dobry humor udzielil sie takze mnie wiec obie zachowalysmy sie jak nienormalne. David szedł razem z nami i co chwile wybuchal smiechem. W sumie sam byl pijany ale byl nieco za nas odpowiedzialny.
Droga zajęła nam godzine czasu, troche dlugo ale w takim stanie i tak dobrze nam poszlo.
- A więc tu mieszkasz - uśmiechnął się David.
- Carmen masz klucze, ale wejdz do domu po cichu bo moj tata spi - powiedzialam do przyjaciolki i wreczylam jej klucze. 
Staliśmy z Davidem blisko siebie, twarzą w twarz. 
- Dziękuje za odprowadzenie, dziękuje za miłą zabawę, dziekuje za Twoje towarzystwo - wyliczalam na palcach a David zaczal sie smiac. 
- Uwielbiam Cie wariatko - po czym złapał mnie za rękę, przysunal swoją twarz do mojej i zaczeliśmy się całować. W koncu ! Byłam strasznie szczesliwa i poczulam motylki w brzuchu. Pozegnałam się z Davidem i weszłam do domu.



Podoba wam się ? ;) Mam wszystko już zaplanowane, zdradzę Wam że One Direction pojawią się w 3 rozdziale ;)

wtorek, 18 września 2012

Rozdział 1

Otworzyłam oczy słysząc dźwięk budzika. 'Ostatni dzień szkoły' pomyślałam i z uśmiechem na ustach wstałam z łóżka. Odsłoniłam rolety a zza okna powitało mnie słoneczko. Wyszłam z pokoju kierując się do kuchni.
- Halo jest tu kto ?? - krzyknelam. Uslyszalam za soba kroki swojego psa.
- O tu jesteś psinko moja kochana - pogłaskałam swojego Goldena. Był to pies rasy labrador retriever.
Dostałam go na swoje 17 urodziny od taty.
- Co my tu mamy - mówiłam sama do siebie zaglądając do lodówki. Wyjełam mleko, nalałam do miseczki i nasypałam swoje ulubione płatki Nesqiuki.
- A ty co też byś chiał Ashmirku ? - zapytałam swojego psa na co ten pomerdał ogonem - Zaraz Ci dam tylko sama musze coś zjeść - powiedziałam i zabrałam się do jedzenia. Gdyby ktoś mnie teraz zauważył jak rozmawiam ze swoim psem pewnie by pomyślał, że coś ze mna nie tak. Uśmiechnęłam sie jeszcze raz do swojego pieska i mimo wszystko cieszyłam się, że jednak go mam. 
Najedzona poszłam wyszykować się na pożegnanie szkoły. Postanowiłam ubrać się bardziej tradycyjnie. Nałożyłam na siebie krótką, czarną spódniczkę z wysokim stanem z ogromną kokardą z przodu, do tego wybrałam białą bluzkę z luźno opadającą na ramionach, którą 'wsadziłam' w spódniczkę. Do tego czarne szpilki, czarną kopertówke od Coco Chanel ze złotymi motywami i pierścionek tego samego typu. Włożyłam złote kolczyki, zrobiłam make-up, podkręciłam lekko włosy na końcówkach i zadowolona z efektu wyszłam z domu.
Wsiadłam do swojego auta, który dostałam na swoje 18 urodziny oczywiście od taty. Było to auto marki Kia Sorento koloru czarnego. Uwielbiałam swoje auto, było duże i czułam się w nim bezpiecznie.
Z rano ulice Londynu były jak zwykle zakorkowane. Liczyłam się z tym, więc miałam spokojnie dużo czasu na dotarcie na zakończenie roku szkolnego. Usłyszałam dźwięk telefonu w swojej torebce więc szybko zaczełam w niej grzebać. A że była mała więc spokojnie dałam rade szybko odebrac. Dzwoniła Carmen.
- No hej co tam ? - zapytałam od razu przyjaciółke.
- Jesteś już w szkole ? - zapytała Carmen.
- Jeszcze nie, stoje w korku - powiedziałam i usłyszałam za sobą dźwięk klaksonu.
- Kurde co za idiota - zdenerwowałam się i szybko ruszyłam do przodu. - Dekoncetrujesz mnie - zaśmiałam się do przyjaciółki.
- Dobrze wiesz, że nie potrafisz jeździć - odgryzła się Carmen.
- Wielkie dzięki - odparłam z oburzeniem. - Jak będe w szkole dam Ci znać. Pa - powiedziałam.
- Na to liczę. Do zobaczenia - powiedziała i rozłączyła się.
Nie ma to jak wsparcie swoich serdecznych przyjaciół, uśmiechnęłam się do siebie i włączyłam radio. Nie było nic ciekawego, więc włączyłam płytę swojego ulubionego piosenkarza Justina Timberlake'a, którego na szczęście miałam okazje poznać przez to, że tata ma swoją wytwórnie. Uwielbiałam jego prace ! 
Po chwili skręcałam na parking swojej szkoły. Zadzwoniłam do Carmen i po chwili się spotkałyśmy.
- W końcu koniec, całe 10 miesięcy na to czekałam - powiedziałam do przyjaciółki i dałyśmy sobie buziaka na powitanie. Taki tam nasz mały rytuał. Bez buziaka się nie obedzie. 
- Dobra chodźmy na ten durny apel i się zwijamy stąd - powiedziała przyjaciółka i pociągnęła mnie za rękę.
- Ej a widziałaś gdzieś Jacoba ? - zapytałam.
- Jest tyle przystojniaków w naszej szkole a ja mam zwracać uwagę akurat na Jacoba ? - zaśmiała się Carmen - Ty też byś mogła w końcu spojrzeć na kogoś innego - mówiła - Patrz tam 5 na lewo, fajny nie ? Chetnie bym go schrupala - powiedziala Carmen i puscila do chlopaka oczko.
- Dobrze wiesz, że Jacob to mój przyjaciel - powiedzialam do przyjaciółki.
- Oj dobra, zaraz go znajdziemy - powiedziała Carmen - ale mówiłam poważnie o tym, żebyś.. - przyjaciółka chiała powiedzieć lecz jej nie pozwolilam dokonczyc.
- Tak wiem, powinnam kogos znalezc. Ale co ja zrobie jak nie znalazlam jeszcze tego jedynego ? - zamyslilam sie i przystanelam.
- Oj no chodz juz - Carmen znowu pociagnela mnie za reke - Poprostu za mało szukasz - powiedziala.
Szłyśmy w kierunki auli, wzrokiem szukałam Jacoba a Carmen szczerzyła sie do wszystkich chłopaków.
- O Jacob ! Tam jest widze go ! - krzyknelam.
- Gdzie ? - spytala Carmen.
- No tam na prawo, widzisz ? - powiedziałam.
- Okej idziemy do niego - zarzadzila przyjaciolka. Szlysmy i przeciskalysmy sie przez wszystkich. Czulam na sobie wzrok zazdrosnych dziewczyn i wzrok facetów patrzących na nas z podziwem. Lubiałam to, byłam świadoma swojej urody a to podobno dodaje kobiecie do seksapilu. W końcu dotarłyśmy do Jacoba.
- Cześć przystojniaku - rzucila Carmen na co ja wybuchłam śmiechem.
- CO ?? - krzykneli oboje.
- Nic, nic - usmiechnelam sie krzywo do Carmen.
- No co, źle wyglądam ? - zapytał Jacob.
- Wyglądasz wspaniale - powiedziałam i pocałowałam Jacoba w policzek.
- Ty też maluszku - powiedział mój przyjaciel.
- Weźcie się ogarnijcie bo zacznę rzygać tęczą - powiedziała Carmen z grymasem na twarzy. Zaczelismy sie śmiać z Jacobem, kiedy na scene wyszła dyrektorka i zaczela swoje przemowienie.
Po paru minutach Carmen juz marudzila. Przewracala oczami, tupała obcasami i z niecierpliwoscia patrzyla na zegarek. 
Po chwili szepnela mi do ucha:
- Widzisz jak sie na Ciebie patrzy ? 
- Kto ? - odpowiedziałam również szeptem.
- No ten, w tej różowo-białej koszuli - odpowiedziała Carmen a ja zaczelam szukac chlopaka o wlasnie takich kolorach koszuli. Po chwili zobaczylam, ze to David, kolega z tego samego roku. Popatrzyl sie na mnie i sie usmiechnal na co odzwzajemnilam usmiech.
- Przeciez to David - powiedzialam do przyjaciolki.
- Ej zarumienilas sie - zasmiala sie przyjaciolka.
- Przestan. Poprostu jest tu goraco - odpowiedzialam chcac zeby Carmen w koncu przestala namawiac mnie do umowienia sie z jakims facetem na randke.
Po chwili dyrektorka zarzadzila , zeby kazdy poszedl do swojej sali, zeby wychowawca rozdal wszystkim Świadectwa.
Carmen odetchnela z ulgą, zrobił się straszny charmider i kazdy ruszyl w strone swojej klasy.
Po 40 minutach, nasza klasa była juz wolna. Cieszylam sie ze swojego swiadectwa, mialam dosc dobre oceny, moje starania nie poszly na marne. Carmen w ogole nie patrzyla na swiadectwo tylko od razu wlozyla je, gniotac je do torby. Ja tylko pokiwalam glowa.
- No to dzis impreza ! - krzyknela Carmen.
- Jaka impreza ? - zapytalam.
- No jak jaka ? - zdziwila sie przyjaciolka.
- No ja nic nie wiem - mowilam.
- Widocznie zapomnialam Ci powiedziec. Impreza jest w Rockwell Restaurant urzadza je Joe, wiec jestesmy zaproszone - Carmen cieszyla sie jak male dziecko.
- Na którą ? - zapytałam.
- Na 19. Więc do zobaczenia - powiedziała Carmen i poszła w strone swojego auta.
- Jacob ! - zawołałam do swojego przyjaciela, który szedl w stronę swojego auta.
- No co jest ? - zapytał zawracajac w moja strone.
- Będziesz dzis na tej imprezie ? Wiesz, na tej o ktorej Carmen mówiła - spytalam.
- Mam inne plany, Denis urzadza domowke. Wole takie klimaty - mowil Jacob.
- No tak, szkoda.. Ale widzimy sie jutro ? - zapytalam.
- Musimy maluszku - Jacob usmiechnal sie i dal mi calusa w policzek po czym odjechal swoim autem.
Wsiadalam wlasnie do auta kiedy uslyszalam czyjs glos za swoimi plecami.
- O matko ! - odwrocilam sie i zobaczylam Davida. - Jena ale mnie przestraszyles - zaczelam sie smiac.
- Az tak zle ze mna ? - David uniosl brwi.
- Nie nie no coś Ty ! Nie to mialam na mysli - zaczelam goraczkowo sie tlumaczyc.
- Okej nie ma sprawy - David usmiechnal sie - Idziesz dzis do Rockwell ? - zapytal.
- Dziś się dowiedzialam ze tak - powiedzialam do Davida.
- No to super, ja tez bede. - usmiechnal sie uroczo - To co widzimy sie dzisiaj. Na razie - powiedzial David i odszedl.
Bardzo rzadko rozmawialam z Davidem i dlatego ta rozmowa troche mnie krepowala, chociaz Davis byl spoko chlopakiem. Wsiadlam do auta i pojechałam w strone domu.





Okej pierwszy rozdział za mną. Jestem zadowolona ze swoich wypocin :D Jakby ktos skomentowal to bylam bym wprost przeszczesliwa. Jak czytacie to prosze piszcie czy Wam się podoba ;)
Buziaki :*:*:*

poniedziałek, 17 września 2012

Bohaterowie

Przedstawie wam bohaterów opowieści :)


Harry Styles 
Urodził się 01.02.1994r w Anglii. Jest najmłodszym
członkiem zespołu One Direction. Jest singlem ale mówi,
że tęskni za dziewczynami. 



Zayn Malik urodził się 12.01.1993r. w Anglii.
Jest świadomy tego, że jego uroda powala wszystkie
dziewczyny na kolana.


Louis Tomlinson uordził się 24.12.1991r w Anglii.
Ma dziewczynę Eleaonor, z którą jest bardzo szczęśliwy.


Niall Horan urodził się 13.09.1993r w Irlandii.
Jest słodkim, sympatycznym chłopakiem. 
Zawsze jest wesoły.


Liam Payne urodził się 28.08.1993r. w Anglii.
Jego dziewczyną jest śliczna Danielle. 
Liama chłopaki z zespołu nazywają 'Daddy', ponieważ
jest najrozsądniejszy z chłopaków.


Tiara Seravin urodzona 24.12.1993r.
Tiara mieszka w Londynie razem ze swoim tatą, który
ma wytwórnie płytową i jest menagerem sławnych gwiazd.
Jest szaloną dziewczyną i razem ze swoją przyjaciółką Carmen
mają 100 pomysłów na minute. Jest nieco skryta w sobie, potrafi
też być nieśmiała. Jej wilka pasją jest taniec. Jej mama zmarła kiedy miała 5 lat.


Carmen Forester urodzona 05.05.1993r.
Carmen to szalona nastolatka, która robi to na co ma ochotę
nie zważając na konsekwencje. Marzy o wielkiej karierze projektantki
mody i dąży do tego celu z całych sił. Jest silna i niezależna.

Jacob Martinez urodzony 20.03.1993r.
Przyjaciel Tiary, zawsze przy niej jest kiedy ona tego potrzebuje.
Jest dla niej jak brat.Trenuje pilke nozna.