Otworzyłam oczy słysząc dźwięk budzika. 'Ostatni dzień szkoły' pomyślałam i z uśmiechem na ustach wstałam z łóżka. Odsłoniłam rolety a zza okna powitało mnie słoneczko. Wyszłam z pokoju kierując się do kuchni.
- Halo jest tu kto ?? - krzyknelam. Uslyszalam za soba kroki swojego psa.
- O tu jesteś psinko moja kochana - pogłaskałam swojego Goldena. Był to pies rasy labrador retriever.
Dostałam go na swoje 17 urodziny od taty.
- Co my tu mamy - mówiłam sama do siebie zaglądając do lodówki. Wyjełam mleko, nalałam do miseczki i nasypałam swoje ulubione płatki Nesqiuki.
- A ty co też byś chiał Ashmirku ? - zapytałam swojego psa na co ten pomerdał ogonem - Zaraz Ci dam tylko sama musze coś zjeść - powiedziałam i zabrałam się do jedzenia. Gdyby ktoś mnie teraz zauważył jak rozmawiam ze swoim psem pewnie by pomyślał, że coś ze mna nie tak. Uśmiechnęłam sie jeszcze raz do swojego pieska i mimo wszystko cieszyłam się, że jednak go mam.
Najedzona poszłam wyszykować się na pożegnanie szkoły. Postanowiłam ubrać się bardziej tradycyjnie. Nałożyłam na siebie krótką, czarną spódniczkę z wysokim stanem z ogromną kokardą z przodu, do tego wybrałam białą bluzkę z luźno opadającą na ramionach, którą 'wsadziłam' w spódniczkę. Do tego czarne szpilki, czarną kopertówke od Coco Chanel ze złotymi motywami i pierścionek tego samego typu. Włożyłam złote kolczyki, zrobiłam make-up, podkręciłam lekko włosy na końcówkach i zadowolona z efektu wyszłam z domu.
Wsiadłam do swojego auta, który dostałam na swoje 18 urodziny oczywiście od taty. Było to auto marki Kia Sorento koloru czarnego. Uwielbiałam swoje auto, było duże i czułam się w nim bezpiecznie.
Z rano ulice Londynu były jak zwykle zakorkowane. Liczyłam się z tym, więc miałam spokojnie dużo czasu na dotarcie na zakończenie roku szkolnego. Usłyszałam dźwięk telefonu w swojej torebce więc szybko zaczełam w niej grzebać. A że była mała więc spokojnie dałam rade szybko odebrac. Dzwoniła Carmen.
- No hej co tam ? - zapytałam od razu przyjaciółke.
- Jesteś już w szkole ? - zapytała Carmen.
- Jeszcze nie, stoje w korku - powiedziałam i usłyszałam za sobą dźwięk klaksonu.
- Kurde co za idiota - zdenerwowałam się i szybko ruszyłam do przodu. - Dekoncetrujesz mnie - zaśmiałam się do przyjaciółki.
- Dobrze wiesz, że nie potrafisz jeździć - odgryzła się Carmen.
- Wielkie dzięki - odparłam z oburzeniem. - Jak będe w szkole dam Ci znać. Pa - powiedziałam.
- Na to liczę. Do zobaczenia - powiedziała i rozłączyła się.
Nie ma to jak wsparcie swoich serdecznych przyjaciół, uśmiechnęłam się do siebie i włączyłam radio. Nie było nic ciekawego, więc włączyłam płytę swojego ulubionego piosenkarza Justina Timberlake'a, którego na szczęście miałam okazje poznać przez to, że tata ma swoją wytwórnie. Uwielbiałam jego prace !
Po chwili skręcałam na parking swojej szkoły. Zadzwoniłam do Carmen i po chwili się spotkałyśmy.
- W końcu koniec, całe 10 miesięcy na to czekałam - powiedziałam do przyjaciółki i dałyśmy sobie buziaka na powitanie. Taki tam nasz mały rytuał. Bez buziaka się nie obedzie.
- Dobra chodźmy na ten durny apel i się zwijamy stąd - powiedziała przyjaciółka i pociągnęła mnie za rękę.
- Ej a widziałaś gdzieś Jacoba ? - zapytałam.
- Jest tyle przystojniaków w naszej szkole a ja mam zwracać uwagę akurat na Jacoba ? - zaśmiała się Carmen - Ty też byś mogła w końcu spojrzeć na kogoś innego - mówiła - Patrz tam 5 na lewo, fajny nie ? Chetnie bym go schrupala - powiedziala Carmen i puscila do chlopaka oczko.
- Dobrze wiesz, że Jacob to mój przyjaciel - powiedzialam do przyjaciółki.
- Oj dobra, zaraz go znajdziemy - powiedziała Carmen - ale mówiłam poważnie o tym, żebyś.. - przyjaciółka chiała powiedzieć lecz jej nie pozwolilam dokonczyc.
- Tak wiem, powinnam kogos znalezc. Ale co ja zrobie jak nie znalazlam jeszcze tego jedynego ? - zamyslilam sie i przystanelam.
- Oj no chodz juz - Carmen znowu pociagnela mnie za reke - Poprostu za mało szukasz - powiedziala.
Szłyśmy w kierunki auli, wzrokiem szukałam Jacoba a Carmen szczerzyła sie do wszystkich chłopaków.
- O Jacob ! Tam jest widze go ! - krzyknelam.
- Gdzie ? - spytala Carmen.
- No tam na prawo, widzisz ? - powiedziałam.
- Okej idziemy do niego - zarzadzila przyjaciolka. Szlysmy i przeciskalysmy sie przez wszystkich. Czulam na sobie wzrok zazdrosnych dziewczyn i wzrok facetów patrzących na nas z podziwem. Lubiałam to, byłam świadoma swojej urody a to podobno dodaje kobiecie do seksapilu. W końcu dotarłyśmy do Jacoba.
- Cześć przystojniaku - rzucila Carmen na co ja wybuchłam śmiechem.
- CO ?? - krzykneli oboje.
- Nic, nic - usmiechnelam sie krzywo do Carmen.
- No co, źle wyglądam ? - zapytał Jacob.
- Wyglądasz wspaniale - powiedziałam i pocałowałam Jacoba w policzek.
- Ty też maluszku - powiedział mój przyjaciel.
- Weźcie się ogarnijcie bo zacznę rzygać tęczą - powiedziała Carmen z grymasem na twarzy. Zaczelismy sie śmiać z Jacobem, kiedy na scene wyszła dyrektorka i zaczela swoje przemowienie.
Po paru minutach Carmen juz marudzila. Przewracala oczami, tupała obcasami i z niecierpliwoscia patrzyla na zegarek.
Po chwili szepnela mi do ucha:
- Widzisz jak sie na Ciebie patrzy ?
- Kto ? - odpowiedziałam również szeptem.
- No ten, w tej różowo-białej koszuli - odpowiedziała Carmen a ja zaczelam szukac chlopaka o wlasnie takich kolorach koszuli. Po chwili zobaczylam, ze to David, kolega z tego samego roku. Popatrzyl sie na mnie i sie usmiechnal na co odzwzajemnilam usmiech.
- Przeciez to David - powiedzialam do przyjaciolki.
- Ej zarumienilas sie - zasmiala sie przyjaciolka.
- Przestan. Poprostu jest tu goraco - odpowiedzialam chcac zeby Carmen w koncu przestala namawiac mnie do umowienia sie z jakims facetem na randke.
Po chwili dyrektorka zarzadzila , zeby kazdy poszedl do swojej sali, zeby wychowawca rozdal wszystkim Świadectwa.
Carmen odetchnela z ulgą, zrobił się straszny charmider i kazdy ruszyl w strone swojej klasy.
Po 40 minutach, nasza klasa była juz wolna. Cieszylam sie ze swojego swiadectwa, mialam dosc dobre oceny, moje starania nie poszly na marne. Carmen w ogole nie patrzyla na swiadectwo tylko od razu wlozyla je, gniotac je do torby. Ja tylko pokiwalam glowa.
- No to dzis impreza ! - krzyknela Carmen.
- Jaka impreza ? - zapytalam.
- No jak jaka ? - zdziwila sie przyjaciolka.
- No ja nic nie wiem - mowilam.
- Widocznie zapomnialam Ci powiedziec. Impreza jest w Rockwell Restaurant urzadza je Joe, wiec jestesmy zaproszone - Carmen cieszyla sie jak male dziecko.
- Na którą ? - zapytałam.
- Na 19. Więc do zobaczenia - powiedziała Carmen i poszła w strone swojego auta.
- Jacob ! - zawołałam do swojego przyjaciela, który szedl w stronę swojego auta.
- No co jest ? - zapytał zawracajac w moja strone.
- Będziesz dzis na tej imprezie ? Wiesz, na tej o ktorej Carmen mówiła - spytalam.
- Mam inne plany, Denis urzadza domowke. Wole takie klimaty - mowil Jacob.
- No tak, szkoda.. Ale widzimy sie jutro ? - zapytalam.
- Musimy maluszku - Jacob usmiechnal sie i dal mi calusa w policzek po czym odjechal swoim autem.
Wsiadalam wlasnie do auta kiedy uslyszalam czyjs glos za swoimi plecami.
- O matko ! - odwrocilam sie i zobaczylam Davida. - Jena ale mnie przestraszyles - zaczelam sie smiac.
- Az tak zle ze mna ? - David uniosl brwi.
- Nie nie no coś Ty ! Nie to mialam na mysli - zaczelam goraczkowo sie tlumaczyc.
- Okej nie ma sprawy - David usmiechnal sie - Idziesz dzis do Rockwell ? - zapytal.
- Dziś się dowiedzialam ze tak - powiedzialam do Davida.
- No to super, ja tez bede. - usmiechnal sie uroczo - To co widzimy sie dzisiaj. Na razie - powiedzial David i odszedl.
Bardzo rzadko rozmawialam z Davidem i dlatego ta rozmowa troche mnie krepowala, chociaz Davis byl spoko chlopakiem. Wsiadlam do auta i pojechałam w strone domu.
Okej pierwszy rozdział za mną. Jestem zadowolona ze swoich wypocin :D Jakby ktos skomentowal to bylam bym wprost przeszczesliwa. Jak czytacie to prosze piszcie czy Wam się podoba ;)
Buziaki :*:*:*
- Jacob ! - zawołałam do swojego przyjaciela, który szedl w stronę swojego auta.
- No co jest ? - zapytał zawracajac w moja strone.
- Będziesz dzis na tej imprezie ? Wiesz, na tej o ktorej Carmen mówiła - spytalam.
- Mam inne plany, Denis urzadza domowke. Wole takie klimaty - mowil Jacob.
- No tak, szkoda.. Ale widzimy sie jutro ? - zapytalam.
- Musimy maluszku - Jacob usmiechnal sie i dal mi calusa w policzek po czym odjechal swoim autem.
Wsiadalam wlasnie do auta kiedy uslyszalam czyjs glos za swoimi plecami.
- O matko ! - odwrocilam sie i zobaczylam Davida. - Jena ale mnie przestraszyles - zaczelam sie smiac.
- Az tak zle ze mna ? - David uniosl brwi.
- Nie nie no coś Ty ! Nie to mialam na mysli - zaczelam goraczkowo sie tlumaczyc.
- Okej nie ma sprawy - David usmiechnal sie - Idziesz dzis do Rockwell ? - zapytal.
- Dziś się dowiedzialam ze tak - powiedzialam do Davida.
- No to super, ja tez bede. - usmiechnal sie uroczo - To co widzimy sie dzisiaj. Na razie - powiedzial David i odszedl.
Bardzo rzadko rozmawialam z Davidem i dlatego ta rozmowa troche mnie krepowala, chociaz Davis byl spoko chlopakiem. Wsiadlam do auta i pojechałam w strone domu.
Okej pierwszy rozdział za mną. Jestem zadowolona ze swoich wypocin :D Jakby ktos skomentowal to bylam bym wprost przeszczesliwa. Jak czytacie to prosze piszcie czy Wam się podoba ;)
Buziaki :*:*:*
ciekawie się zaczyna :3
OdpowiedzUsuńczytam dalej!