Siedziałam w domu i grzebałam w internecie informacje o kłamczuchach z One Direction. Okazało się, że wygrali X Factor, że są naprawdę baaardzo sławni i mają mnóstwo fanek. Uświadomiłam sobie, że jestem daleko za murzynami skoro nie wiedziałam kim są chłopacy. I ja niby jestem córką managera muzycznego ? Pff..
Tak leciały mi godziny, na grzebaniu w necie, na rozmyślaniach i ogólnym zamulaniu w domu. Postanowiłam zadzwonic do Johnatana, musialam sie komus wygadac i najlepsza osoba teraz byl wlasnie On. Siegnęłam po telefon i w tym momencie dzwonil nieznany numer wiec odebralam.
Tak leciały mi godziny, na grzebaniu w necie, na rozmyślaniach i ogólnym zamulaniu w domu. Postanowiłam zadzwonic do Johnatana, musialam sie komus wygadac i najlepsza osoba teraz byl wlasnie On. Siegnęłam po telefon i w tym momencie dzwonil nieznany numer wiec odebralam.
- Halo ? - zaczęłam rozmowe. Jednak w sluchawce slyszalam tylko jakies szepty.
- Halo ?! - zirytowałam się.
- Halo ? - zapytał niepewnie jakiś chłopak - Tiara ?
- Kto mówi ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Eee.. To ja Harry, z chłopakami - powiedział niepewnie.
- Wydaje mi się, że nie mamy o czym rozmawiać - powiedziałam zdenerwowana.
- Chcieliśmy Cię przeprosić.. Że Cię okłamywaliśmy - mówił Harry a we mnie kołowało się milion myśli. Miałam mieszane uczucia, nie wiedziałam jakie maja zamiary, może znowu chca sie ze mnie ponabijac ?
- Fajny ubaw mieliscie, kiedy robiliscie ze mnie idiotke ? Fajnie bylo bawic sie czymis kosztem ?! - mowilam coraz bardziej podniesionym glosem - Szkoda ze w taki sposob dowiaduje sie o was prawdy ! Nie chce was znac ! Dajcie mi spokoj !! - krzyknelam i rozlaczylam sie. Niech ich szlak trafi !
Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu. To pewnie tata. Zeszłam więc na dol, pelna emocji.
- Czemu mi nie powiedziales ?! - zapytalam wkurzona.
Tata stal oslupialy i udawal ze nie wie o co chodzi.
- Czego Ci nie powiedzialem ? - zapytal.
- Prawdy ! Prawdy o tych.. z One Direction - jakos trudno mi bylo wymowic nazwe ich zespolu.
- A co ty nie wiedzialas ? - zapytal tata zdezorientowany. - Przeciez wiesz, ze moja praca umozliwia mi spotykanie slawnych ludzi. Bylem pewien ze wiesz kim oni są. - mówił tata.
- Nie.. Nie wiedzialam.. - powiedzialam i opadlam bezsilnie na kanape.
Tata usiadl kolo mnie i przytulil mnie. W tym momencie bylo mi to bardzo potrzebne.
- Czemu mnie oklamywali ? Nie mogli powiedziec kim sa ? Przeciez - chcialam sie wyzalic, wygadac ale sie rozplakalam a prze moje gardlo nie moglo przejsc zadne slowo.
- Fakt, glupio postapili i nie ma dla nich zadnego wytlumaczenia. Moze tesknili za normalnym zyciem, bo odkad wystapili w X Factorze ich zycie diametralnie sie zmienilo. Zorientowali sie, ze nie wiesz kim sa i to wykorzystali.
- Chcieli sie poczuc jak kiedys, kosztem mnie.. - dodalam wkurzona. - Coz.. Pojde juz na gore. - powiedzialam i poszlam do swojego pokoju.
Zadzwonilam jeszcze do Johnatana tak jak mialam to zrobic jeszcze przed tym jak zadzwonil do mnie Harry i ta jego zgraja. Wyzalilam sie, wyplakalam, wykrzyczalam a moj przyjaciel spokojnie i z cudowna cierpliwoscia mnie wysluchal. Na koniec powiedzialam mu ze jest najcudowniejszym facetem na Ziemi. No bo tak bylo ! On przynajmniej mnie nigdy nie oklamal..
Ehh..
Nastepnego dnia obudzilam sie i uslyszalam jak ktos wchodzi do mojego pokoju. To byla Carmen, ktora od progu juz zaczela wrzeszczec. Uwielbiam jej 'spokojny' ton glosu..
- Co tu robisz ? - zapytalam podnoszac sie z pozycji lezacej na siedzaca.
- Fajne przywitanie nie ma co - przyjaciolka usiadla na moim lozku.
- Chodzi mi o to czemu nie jestes w pracy - przewrocilam oczami.
- Bo mam wolne - Carmen wyszczerzyla sie - Zawodowcy sie cenia. Musze odpoczac, pojsc do SPA, jakis manicure, pediciure, masaz, maseczka.. - wyliczala z usmiechem na ustach. - A tak w ogole to wstawaj z tego wyra ! Idziemy na miasto. Dzis juz nie ma Cie w gazetach - zasmiala sie.
- Na cale szczescie - wymarotalam.
- Mow o co chodzi - powiedziala.
Wzielam gleboki oddech i zaczelam tlumaczyc Carmen wszystko od poczatku, jak ich poznalam jak przyszli do naszego domu. Opowiadalam Carmen jacy sa, chociaz wskazalam na fakt ze moze ich charaktery przedemna tez byly udawane.
- Na pewno nie ! Zazdroszcze Ci - powiedziala Carmen.
- Nie ma czego. Teraz zastanawia mnie cos innego.
- He ? - patrzyla przyjaciolka pytajaco.
- David.. Na pewno widział ta gazetę. Nie odzywa sie do mnie.. - powiedzialam.
- Tego swiatu jest pol kwiatu - powiedziala przyjaciolka na co wybuchnelam smiechem.
- Na odwrot - zasmialam sie.
- Co na odwrot ? - Carmen patrzyla sie na mnie jak na wariatke.
- Nie wazne. To co idziemy na miasto ? - zapytalam i poszlam wziac szybki prysznic i po pol godziny bylam juz gotowa.
Mialysmy pochodzic po sklepach, zobaczyc nowe kolekcje i przekasic cos na miescie. Ogolnie mowiac babksie wyjscie do centrum. Carmen oczywiscie ociagala sie jak to bylo najbardziej mozliwe, patrzac kilkanascie razy na ta sama rzecz, komentujac mankamenty i chwalac rozne nowe kroje. Ja okiem amatora moglam powiedziec tylko czy mi sie podoba czy nie.. Nie znalam sie na szyciu, na krojach i innych dziwnych rzeczach w ktorych Carmen byla znakomita znawczynią. Po kilku godzinnej zakupomanii usiadlysmy w malej przytulnej kawiarence i zlozylismy zamowienie na kawe i ciastko. W sumie niepokolei bo najpierw wypadałoby zjesc cos porzadnego juz mi nawet burczało w brzuchu. Ale co tam.. Juz nie mialysmy sil isc dalej wiec dobre i to.
- Zapoznasz mnie z nimi ? - zapytala nagle moja przyjaciolka blagalnym tonem.
- Z kim ? - zdziwilam sie.
- No jak z kim ! Z One Direction ! - wykrzyknela Carmen na co niektorzy ludzie dziwnie sie na nas popatrzyli. Spiorunowalam ją wzrokiem.
- Wykluczone. Nie chcę ich znać - powiedziałam ostro.
- No ale nie bądź taka.. - Carmen dalej drążyła temat co mnie strasznie wkurzało.
- Powiedziałam nie. I nie zaczynaj więcej ich tematu dobra ? - wkurzylam sie i dobrze ze w tym momencie kelnerka przyniosla kawe bo inaczej to bym chyba stamtad wyszla. Do konca dnia Carmen nie wspomniala nic o chłopakach. Za to ja postanowilam, że jutro rano pojadę do Davida i wszystko mu wytlumaczę.
Zadzwonilam jeszcze do Johnatana tak jak mialam to zrobic jeszcze przed tym jak zadzwonil do mnie Harry i ta jego zgraja. Wyzalilam sie, wyplakalam, wykrzyczalam a moj przyjaciel spokojnie i z cudowna cierpliwoscia mnie wysluchal. Na koniec powiedzialam mu ze jest najcudowniejszym facetem na Ziemi. No bo tak bylo ! On przynajmniej mnie nigdy nie oklamal..
Ehh..
Nastepnego dnia obudzilam sie i uslyszalam jak ktos wchodzi do mojego pokoju. To byla Carmen, ktora od progu juz zaczela wrzeszczec. Uwielbiam jej 'spokojny' ton glosu..
- Co tu robisz ? - zapytalam podnoszac sie z pozycji lezacej na siedzaca.
- Fajne przywitanie nie ma co - przyjaciolka usiadla na moim lozku.
- Chodzi mi o to czemu nie jestes w pracy - przewrocilam oczami.
- Bo mam wolne - Carmen wyszczerzyla sie - Zawodowcy sie cenia. Musze odpoczac, pojsc do SPA, jakis manicure, pediciure, masaz, maseczka.. - wyliczala z usmiechem na ustach. - A tak w ogole to wstawaj z tego wyra ! Idziemy na miasto. Dzis juz nie ma Cie w gazetach - zasmiala sie.
- Na cale szczescie - wymarotalam.
- Mow o co chodzi - powiedziala.
Wzielam gleboki oddech i zaczelam tlumaczyc Carmen wszystko od poczatku, jak ich poznalam jak przyszli do naszego domu. Opowiadalam Carmen jacy sa, chociaz wskazalam na fakt ze moze ich charaktery przedemna tez byly udawane.
- Na pewno nie ! Zazdroszcze Ci - powiedziala Carmen.
- Nie ma czego. Teraz zastanawia mnie cos innego.
- He ? - patrzyla przyjaciolka pytajaco.
- David.. Na pewno widział ta gazetę. Nie odzywa sie do mnie.. - powiedzialam.
- Tego swiatu jest pol kwiatu - powiedziala przyjaciolka na co wybuchnelam smiechem.
- Na odwrot - zasmialam sie.
- Co na odwrot ? - Carmen patrzyla sie na mnie jak na wariatke.
- Nie wazne. To co idziemy na miasto ? - zapytalam i poszlam wziac szybki prysznic i po pol godziny bylam juz gotowa.
Mialysmy pochodzic po sklepach, zobaczyc nowe kolekcje i przekasic cos na miescie. Ogolnie mowiac babksie wyjscie do centrum. Carmen oczywiscie ociagala sie jak to bylo najbardziej mozliwe, patrzac kilkanascie razy na ta sama rzecz, komentujac mankamenty i chwalac rozne nowe kroje. Ja okiem amatora moglam powiedziec tylko czy mi sie podoba czy nie.. Nie znalam sie na szyciu, na krojach i innych dziwnych rzeczach w ktorych Carmen byla znakomita znawczynią. Po kilku godzinnej zakupomanii usiadlysmy w malej przytulnej kawiarence i zlozylismy zamowienie na kawe i ciastko. W sumie niepokolei bo najpierw wypadałoby zjesc cos porzadnego juz mi nawet burczało w brzuchu. Ale co tam.. Juz nie mialysmy sil isc dalej wiec dobre i to.
- Zapoznasz mnie z nimi ? - zapytala nagle moja przyjaciolka blagalnym tonem.
- Z kim ? - zdziwilam sie.
- No jak z kim ! Z One Direction ! - wykrzyknela Carmen na co niektorzy ludzie dziwnie sie na nas popatrzyli. Spiorunowalam ją wzrokiem.
- Wykluczone. Nie chcę ich znać - powiedziałam ostro.
- No ale nie bądź taka.. - Carmen dalej drążyła temat co mnie strasznie wkurzało.
- Powiedziałam nie. I nie zaczynaj więcej ich tematu dobra ? - wkurzylam sie i dobrze ze w tym momencie kelnerka przyniosla kawe bo inaczej to bym chyba stamtad wyszla. Do konca dnia Carmen nie wspomniala nic o chłopakach. Za to ja postanowilam, że jutro rano pojadę do Davida i wszystko mu wytlumaczę.
biedna... ciekawi mnie strasznie co będzie dalej :):):) fajne opowiadanko czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńuuuuu... ale koncowke, to na ostro zrobilas, czytam o zielonych oczach, o slodkich doleczkach, o kryzysie wieku sredniego i tu BUUUM!
OdpowiedzUsuńpewnie to juz nudne, ale czy CR i Nadia w koncu dojada do tej niespodzianki, bo mnie cholernie ciekawi, co i jak! xD